Co za powrót rywalki Świątek. Przeszła przez piekło. “Ból każdego dnia”

Rywalizacja na US Open wchodzi w decydującą fazę. Niebawem spotkanie o ćwierćfinał rozegra Iga Świątek, która zagra Ludmiłą Samsonową. Na tym etapie ostatniego wielkoszlemowego turnieju w tym roku zameldowała się już Paula Badosa. Na jednej z konferencji prasowych Hiszpanka opowiadała o dramacie, jaki przeżywała w ostatnim czasie. – Czasami myślałem nawet o życiu bez tenisa – tłumaczyła.

Już za kilka dni poznamy nową triumfatorkę ostatniego w tym roku Wielkiego Szlema, czyli US Open. Faworytek do zgarnięcia tytułu jest kilka. W tym gronie nie mogło zabraknąć m.in. Igi Świątek (1. WTA) czy Aryny Sabalenki (2. WTA), które do tej pory świetnie radzą sobie na nowojorskich kortach. Coraz częściej eksperci wspominają również o Pauli Badosie (29. WTA). Nic dziwnego, skoro Hiszpanka jest już pewna gry w ćwierćfinale. Dokonała tego jako pierwsza zawodniczka.

W niedzielne popołudnie w 1/8 finału 26-latka zmierzyła się z Chinką Yafan Wang (80. WTA). Od pierwszego punktu hiszpańska tenisistka dyktowała warunki gry. Łącznie pozwoliła rywalce zgarnąć zaledwie trzy gemy, a cały mecz wygrała 6:1, 6:2. Dzięki zameldowaniu się w ćwierćfinale wyrównała swój najlepszy wynik na wielkoszlemowych turniejach. Lada moment będzie mogła go przebić.

Po zakończeniu pojedynku Badosa pojawiła się na konferencji prasowej. Najpierw była wiceliderka rankingu WTA przyznała, że jest bardzo zadowolona ze swojego występu. – Dobrze sobie z tym poradziłam, ponieważ w czwartej rundzie przegrałam kilka razy i dzisiaj byłam trochę zdenerwowana, ale całkiem dobrze poradziłam sobie z presją. Grałam bardzo agresywnie, a mój forhend spisał się bardzo dobrze. Myślę, że gram dobrze na tym turnieju i dziś udało mi się to pokazać – mówiła.

Chwilę później Hiszpanka przyznała jednak, że jeszcze kilka miesięcy temu zarówno jej forma sportowa, jak i psychiczna nie była najwyższa. Nie tak dawno Paula Badosa przegrywała mecz za meczem. Często odpadała z turniejów już w pierwszej rundzie, co jeszcze bardziej nasycało jej gniew i irytację. Gdyby tego było mało, media rozdmuchiwały jej głośne rozstanie ze Stefanosem Tsitsipasem. Teraz 26-latka wyznała, że był to dla niej fatalny okres.

Każdego dnia, gdy się budziłam, czułam ból. Dla mnie, z całym szacunkiem, tenis nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie jestem na szczycie. Chcę być jedną z najlepszych zawodniczek na świecie i rozgrywać ostatnie rundy każdym turnieju. Nie sądzę, że kontynuowanie rywalizacji miałoby sens, gdybym znajdowała się w rankingu na pozycji, którą zajmowałam jeszcze dwa miesiące temu – przyznała.